Page 70 - 890988_Ja i Moja Szkola NA NOWO podr_cz1
P. 70

Dlaczego jesienią często się przeziębiamy?



           O grubej Balbinie, o katarze i pierzynie Maria Kownacka


           Spójrzcie na grubą Balbinę, jak się wpycha pod pierzynę! Pod pierzynę się wpycha,

           ledwo z gorąca dycha, siedzi z zatkanym nosem i krzyczy grubym głosem: – Za-
           mknijcie okno, u licha!
             Spoci się gruba Balbina, że aż mokra pierzyna, lecz nie wyjdzie spod pierzyny,

           siedzi tam ze trzy godziny.
             Jednego dnia o świcie wszyscy chrapią smakowicie, a tu nagle rety! raty! Tak
           ktoś kichnął jak z armaty!
             Co  to  takiego?  To  kicha  Balbina,  aż  skacze  pierzyna.  Nos  spuchnięty,  twarz
           spuchnięta! Wciąż, wciąż kicha jak najęta.

             Przyniosła Malwinka chustek pół tuzinka. Mało – więcej by się zdało! Przyniosła
           dwa tuziny – starczyły na pół godziny. Przyniosła trzy tuziny – wszystko mało dla
           Balbiny! Chustek mało, szmatek mało, prześcieradło by się zdało! Oj, Balbina bar-

           dzo chora, nos jak u złego indora. Nie ma rady – po doktora!
             A tu kafelek z pieca lamentuje: – Oj, moja Balbinka miła, szybka mi ją przezię-
           biła! A szybka w oknie brzęczy: – Kto się pod pierzynę wpycha, ten potem kicha
           i  kicha…  A  kafelek  z  pieca:  –  Widzieliście  taką  żmiję?  Czekaj,  przyjdzie  doktor,
    68
           ćwieczkiem cię zabije!
             Aż tu nagle… tradyrada! Doktor do pokoju wpada. Patrzy… a tu spod pierzyny
           widać  tylko  nos  Balbiny!  Widać  tylko  nos  czerwony,  więc  skoczył  jak  oparzony
           i zawołał:

             – Kto się pod pierzyną dusi, ten chorować ciągle musi! Hej! Otwórzcie, moje
           dzieci, okno, niech powietrze wleci! Precz z zaduchem i z pierzyną to i choroby
           zaginą!
             Gdy to szybka usłyszała, to z radości aż zadrżała. Gdy kafelek to usłyszał, ledwie
           ze zmartwienia dyszał. Potem zachwiała się pierzyna i mówi przez nos Balbina:

           – Kochany panie doktorze, przecież mnie zimno być może, przecież ja mogę móc
           dostać zapalenia płuc!
             A doktor na to jak dobry tato: – Niech się Balbinka nie żali, w piecyku się napali,

           a powietrze będzie wchodziło i będzie katar leczyło.
             I stało się w tej chwili, że się szybka z okna i kafelek z pieca pięknie pogodzili.
             Dziewczynka  Malwinka  w  piecu  napaliła,  okno  otworzyła,  pierzynę  z  Balbiny
           zdjęła, kołdrą ją nakryła. A gruba Balbina w dwa dni chyba była zdrowa jak ryba.
             I odtąd – nic mówić nie trza – nie boi się wcale świeżego powietrza, pod pierzy-

           nę się nie wpycha i nigdy a nigdy nie kicha. I nikt jej nie nazywa grubą Balbiną, bo
           jest tego warta, bo nie sypia pod pierzyną i jeździ na nartach!
   65   66   67   68   69   70   71   72   73   74   75