Page 75 - 881232_OTO_JA_KL_3_PODR_CZ-2_HUMA
P. 75

– Nie pójdę! – łkał Malutki Sen.
                – No, jak chcesz! – powiedziały Inne Sny. – Nie mamy więcej czasu, żeby cię

            pocieszać. Musimy już iść. – I Inne Sny poszły do ludzi, bo nadeszła noc...

                A Malutki Sen siedział na taborecie z podkurczonymi nóżkami we flanelo-
            wych kapciach i się bał. Bał się samego siebie.

                Dookoła było ciemno i strasznie. „A może rzeczywiście trzeba by pójść i szybciut-
            ko-króciutko komuś się przyśnić?” – tak myślał Malutki Sen, ale nigdzie nie poszedł.

                Do rana cały przemarzł i drżał: może z zimna, a może ze strachu. Nawet

            czubek nosa mu poczerwieniał. „W porządku! – uspokajał sam siebie. – Jeszcze
            trochę tak posiedzę, a jak się rozwidni, będzie można zniknąć. A jutrzejszej nocy

            znów siądę na taborecie i nigdzie nie pójdę. I za tydzień też nie pójdę. I nigdy,
            nigdy, przenigdy nie pójdę! Bo jestem taki straszny!”.

                O świcie dało się słyszeć głosy: to Inne Sny spełniły swój obowiązek i wraca-

            ły do domu.
                Malutki Sen najpierw się ucieszył, że już nie będzie sam, ale zaraz pomyślał,

            że Inne Sny zaczną mu zarzucać, że nigdzie nie poszedł, i szybciutko schował się

            w ciemnym kącie. Sny weszły do domu, zaczęły zdejmować swoje wyjściowe stro-
            je, zamierzając pójść każdy w swoją stronę – nikt nie wie, co robią sny w dzień.

                W tym momencie drzwi się otworzyły i do domu wszedł Wspaniały Poranek.

            Miał jasne oczy i uśmiechnięte usta. Wspaniały Poranek przyjaźnie spojrzał na
            sny i zapytał:

                – A gdzie tu jest taki Malutki Sen w pasiastej piżamie?
                – To ten bardzo straszny? – zapytał Sen w Czerwonym Płaszczu. – Chyba się

            komuś gdzieś śni.

                Lecz Wspaniały Poranek rozjaśnił cały pokój słonecznym światłem – i teraz
            Inne Sny zobaczyły Malutki Sen, skurczony w najdalszym kącie. Wspaniały Po-

            ranek podszedł do niego i powiedział:
                – Dzielny jesteś! Tej nocy zachowałeś się jak prawdziwy bohater!

                I zawiesił mu na szyi złoty medal. Medal lśnił jak słońce, może nawet mocniej

            niż słońce! A Malutki Sen w pasiatej piżamie onieśmielony przestępował z nogi
            na nogę i patrzył na swoje flanelowe kapcie.

                       Eugen Kluev, Bajki na dłuższą metę, tłumaczyła Ludmiła Milowanowa, Nasza Księgarnia,
                                                                                   Warszawa 2006, s. 108



                                                                                                        73
   70   71   72   73   74   75   76   77   78   79   80