Page 54 - 880630_PODRECZNIK_POL-SPOL_kl2_cz1_SRODKI
P. 54
12 Zmieniam imię
Każdy z nas jest inny albo mówiliśmy, że go nie ma.
No i pani zaczęła czytać listę obecności. A każdy miał odpowiadać, że jest
I okazało się, że niektóre dzieci nazywają się strasznie śmiesznie. Na
przykład dziewczynka nazywa się Zofia Arbuz, a chłopak Tomasz Gąska.
To trudno się z tego nie śmiać.
A w ławce za mną siedzi chłopak (...) i on też okropnie się śmiał. Nawet
głośniej niż ja.
A jak zobaczył, że i ja się chichram, to zaczął mi opowiadać kawały
o tych śmiesznych nazwiskach. Na przykład: ej, ty, chcesz zjeść trochę arbu-
za? Albo: jej mama jest zielona jak arbuz! Albo: gę, gę, taś, taś, taś, zaraz cię
zjemy, Tomeczku, na obiad.
Ale pani w końcu go usłyszała i przerwała czytanie listy.
– Nie, mój kochany, tak to nie będzie – powiedziała. – Czy chcesz, Mar-
ku, już pierwszego dnia szkoły pomaszerować do kąta?
I wtedy wstał Marek, ale nie ten, tylko mój kolega ze starego przedszkola.
I powiedział, że on przecież nic nie robił, że jest grzeczny i że jak będzie mu-
siał stać w kącie, to nie dostanie od mamy nagrody za dobre sprawowanie. No
i prawie się rozbeczał.
– Rzeczywiście mamy w klasie dwóch Marków – powiedziała pani, uśmie-
chając się. – Nie o tego wprawdzie mi chodziło... ale teraz proszę was o ciszę;
nie możemy przecież przez całą godzinę sprawdzać listy obecności.
– Juliusz Karp – pani przeczytała moje imię i nazwisko.
A ja nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, że jestem, bo ten Marek, który za
mną siedzi, zaczął się śmiać jak szalony i powiedział:
– Teraz to ja pęknę ze śmiechu! Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. – Ju-
luszkarp! Ha, ha, to dobre dla klauna!
52