Page 67 - 890693_GWK_podrecznik_kl3_cz 2_2019
P. 67

65. Święta dla każdego




            Niespodziewany gość



                — Mamo, Kaktus chyba rozumie, że zaczynają się święta — Weronika
            przyglądała się rudemu kundlowi, który leżał na materacu w przedpokoju.
            — Cały dzień jest taki grzeczny, nie przeszkadzał nam nawet przy ubieraniu

            choinki.
                To prawda. To były pierwsze święta Kaktusa w domu Wojtka i Weroniki.
            Pies mieszkał u nich od kilku miesięcy. Przyprowadzili go ze schroniska, gdzie

            mieszkał w klatce, opuszczony, brudny i smutny. Od pierwszego dnia rudy
            kundel pokochał ich wielką psią miłością. Ciągle jeszcze sprawiał kłopoty, ale
            z każdym dniem czuł się w swojej nowej rodzinie coraz pewniej. (…)

                — Wojtek, wyprowadź teraz psa, potem jeszcze pomożesz przy
            nakrywaniu do stołu — zarządziła mama.
                Wojtek zapiął Kaktusowi obrożę, pies merdał

            zadowolony ogonem. Żal mu było zostawiać te
            wszystkie dziwne, pyszne zapachy, ale spacer był
            najważniejszy.

                Wyszli na podwórko, przebiegli przez
            przysypany śniegiem plac zabaw i po chwili byli
            już w parku. Wojtek spuścił psa ze smyczy.

                — Kaktusiku, pobiegaj teraz, czeka nas długi
            wieczór w domu.
                Pies pognał w kierunku pobliskiego

            zagajnika. Na chwilę zniknął Wojtkowi z oczu.
            Po kilku minutach wrócił z dziwną miną i na sztywnych łapach. Cichutko
            zaskowyczał. (…)

                — Biegaj, Kaktus, biegaj! — zawołał Wojtek.
                Ale pies wyraźnie czekał na swojego pana. Zaniepokojony chłopiec

            podszedł do rudego kundla. Pies znowu odskoczył na kilka metrów
            i popatrzył wyczekująco na Wojtka. Ten manewr powtórzył jeszcze dwa razy.
            Chłopiec zrozumiał, że Kaktus chce mu coś pokazać.
                Na ławce pod dużym świerkiem siedział... Mikołaj. Najprawdziwszy,

            z długą białą brodą, w czerwonym długim płaszczu. Obok niego leżał
            pusty worek. Wojtek wiedział, że nie wolno rozmawiać z obcymi,

            ale z Mikołajem?


                                                                                                          65
   62   63   64   65   66   67   68   69   70   71   72