Page 68 - 890693_GWK_podrecznik_kl3_cz 2_2019
P. 68

— Przepraszam, czy coś się stało? — Wojtek pochylił się nad Mikołajem.

             — Prezenty rozdane, praca wykonana, przysiadłem, żeby chwilę odpocząć,
          ale prawdę mówiąc nie mam pomysłu na dzisiejszy wieczór.
             — Przecież dziś Wigilia, trzeba być z rodziną, w domu — Wojtek nie
          potrafił sobie wyobrazić, że ktoś może nie wiedzieć, co robić w taki wieczór.

             — Moja rodzina jest daleko, na drugim końcu Polski, nie zdążę do nich
          dojechać. Bardzo dużo czasu zajęło mi roznoszenie prezentów,

          a w akademiku nie ma już nikogo... — westchnął Mikołaj.
             Wojtek oczywiście dawno już nie wierzył w Mikołaja, tego
          przyjeżdżającego z nieba na saniach zaprzężonych w renifery. Ale setki
          Mikołajów spotykał w ciągu ostatnich tygodni na ulicach, w domach

          towarowych, w szkole i przedszkolu Weroniki.
             — Jak pan się właściwie nazywa? — zapytał niepewnie.

             — No przecież Mikołaj, Mikołaj Bochenek — powiedział brodacz
          i z kieszeni wyciągnął legitymację studencką. Wszystko się zgadzało. (…)
             — Mikołaju... proszę pana... to może pójdziemy do nas. Mama i babcia
          kończą właśnie przygotowywać kolację wigilijną. Co roku zostawiają puste

          miejsce przy stole i nigdy nikt z niego nie skorzystał...
             Mikołajowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chwycił pusty worek

          i ruszył za Wojtkiem i podskakującym wokół niego Kaktusem. Przed
          wejściem do klatki schodowej zatrzymał się.
             — Ale ja nie mam żadnych prezentów...
             — Nic nie szkodzi, prezenty od Mikołaja już dostaliśmy szóstego grudnia.

          Dzisiaj w czasie kolacji przyleci do nas aniołek. I każdy coś znajdzie pod
                                                                 choinką — uśmiechnął się

                                                                 Wojtek.
                                                                     To był naprawdę
                                                                 zaczarowany wieczór. Ani

                                                                 mama, ani babcia nie były
                                                                 specjalnie zaskoczone wizytą
                                                                 gościa. Mikołaj był bardzo

                                                                 szczęśliwy, śmiał się głośno
                                                                 i pięknie śpiewał kolędy.
                                                                 Ze stołu w błyskawicznym

                                                                 tempie znikały wigilijne potrawy,



          66
   63   64   65   66   67   68   69   70   71   72   73