Page 127 - 881216_polski_pod_kl6_cz_1
P. 127
Przeszło kilka miesięcy bez najmniejszej wieści. Ojciec i synowie
byli bardzo zmartwieni, młodszy zaś z tęsknoty niezwyciężonej zapa
dał na zdrowiu. Co czynić? […] I tak w ciężkiej tej trosce żyli z dnia
na dzień, powtarzając to bolesne pytanie: „Co czynić?” – i patrząc
na siebie w milczeniu. Aż raz wystąpił mały Marek i rzekł rezolutnie:
– Ja pojadę do Ameryki i wyszukam mamę!
Ojciec pokiwał głową ze smutkiem, nie odpowiadając. Tak! To
był pomysł serdeczny, ale rzecz – nie do wykonania! W trzynastu
latach sam do Ameryki, kiedy podróż trwała miesiąc blisko! […]
Biedny Marek! Miał serce mężne i przygotowane na najcięższe
próby w tej podróży, ale kiedy piękna jego Genua zniknęła mu
z oczu, kiedy znalazł się na pełnym morzu, wśród tłumu emigrantów
zapełniających cały parostatek – sam, nieznany nikomu, z tą małą
torbą, która zamykała w sobie całe jego mienie, ogarnęła go wielka
żałość i wielkie zwątpienie. […] W niespokojnych, przerywanych
snach swoich widział ciągle twarz jakiegoś nieznajomego, który po
chylał się nad nim, patrzył z współczuciem i mówił mu do ucha:
„Twoja matka umarła!” – A on się budził, tłumiąc krzyk rozpaczy.
[…]
Dwudziestego siódmego dnia od wyruszenia z Genui przybyli
nareszcie. […]
Biedny Marek! Gdyby wiedział, w jakim stanie matka jego wła
śnie się znajduje, byłby zrobił nadludzki wysiłek, żeby tylko być przy
niej parę godzin wcześniej. Była chora, leżała w łóżku w partero
wym pokoiku pięknej willi, zamieszkiwanej przez rodzinę inżyniera
Mequinez , która dobrą kobietę polubiła serdecznie i opiekowała się 2 Mequinez – czyt. mekinez
2
nią najtroskliwiej. […]
W końcu rozwinęła się choroba groźna, jakieś ostre, wewnętrz
ne zapalenie, które ją od dni piętnastu trzymało pomiędzy życiem
a śmiercią. Żeby ocalić to życie, trzeba było zdecydować się na ope
rację chirurgiczną. […]
Zdolny lekarz z Tucuman zeszłego już tygodnia przybył tu na 3 Tucuman – czyt. tukuman
3
próżno.
– Nie, drodzy państwo! – mówiła słabym głosem chora. – Nie
liczcie już na to! Ja już na to za słaba… umarłabym pod nożem
doktora… Toć już wolę tak umierać. […]
Kobieta, czując się zupełnie wyczerpaną z sił, nie wierzyła już
w tę operację. Była pewna, że albo umrze w czasie jej trwania, albo
przeżyje ją o kilka godzin, po wycierpieniu mąk stokroć straszniej
szych niż te, które ją o śmierć naturalną drogą przyprawić miały.
[…]
125
0717_881216_polski_kl6_cz_1_DRUK.indd 125 17.07.2019 20:09:29