Page 56 - polski_podrecznik kl4_cz2
P. 56
W lichej izdebce świeciło się jeszcze. Krasnoludek zajrzał przez dziurkę od klucza i zobaczył, że stu-
dent czyta podartą książkę, którą nabył w sklepie za kawałek sera.
Ale jakaż tu jasność koło niego! Olśniewający promień tryska z kartek książki, niby pień drzewa roz-
wija się ku górze na tysiące gałęzi nad głową studenta, a każdy listek na nich pełen cudownego blasku,
a kwiat każdy, jak śliczna żyjąca twarz dziecka, dziewicy, bohatera, a owoc – to gwiazda. I wszystko śpie-
wa, dzwoni jakąś pieśń nadziemską, której dźwięki płyną, jak słodka muzyka.
O takiej wspaniałości nie śniło się nawet nigdy krasnoludkowi, nie byłby uwierzył, że coś podobnego
można zobaczyć na świecie, a tymczasem tutaj – w ubogiej izdebce…
Patrzył i patrzył przez dziurkę od klucza, wspinając się na palce i nie mogąc pojąć, ani nacieszyć się
taką pięknością.
Na koniec światło zgasło. Może student zamknął książkę, a może mu się świeca wypaliła i poszedł spać.
Krasnoludek jednakże nie odchodził od dziurki, gdyż cudowne pieśni i nadziemska muzyka brzmiały
w izdebce ciągle, niby boska kołysanka dla wybranego ducha.
– Nie przeczuwałem nawet, że tu takie czary! – szepnął wreszcie maleńki. – Mógłbym się tu przenieść
i zamieszkać zupełnie…
Zaczął myśleć o tym, gdyż był istotą rozważną i mądrą. Na koniec westchnął.
– A miód! – szepnął ze smutkiem. – Do jedzenia nic tu nie ma.
I zszedł po schodach na powrót do kupca. [...]
54