Page 57 - polski_podrecznik kl4_cz2
P. 57
Ale krasnoludek już [...] nie słuchał ciekawie i spokojnie tych roz-
mów wieczornych [...]. I zapominał, gdzie jest i co widzi, łzy płynęły
mu z oczu, a serce wzbierało mu uczuciem dziwnie słodkim i rado-
snym. Jakimże szczęściem byłoby dla niego usiąść obok studenta pod
drzewem jasności i widzieć, co on widzi, i czuć, co on czuje! Lecz
tego mu nie wolno, on przyjął gospodę u kupca, tam jego miejsce,
a tu może tylko patrzeć z daleka przez dziurkę od klucza.
Nadeszła jesień; w sieni było bardzo zimno, wiatr wdzierał się
przez szpary i ciął krasnoludka jak ostrym nożem, lecz on czuł ból
i zimno dopiero wtedy, gdy zagasło światło w lichej izdebce, gdy
ucichły pieśni, które mu zabierały całą duszę. [...] Kupiec był znowu
górą w sercu krasnoludka.
Pewnej nocy zbudził go hałas okropny: stukano w okiennice gwał-
townie, stróż nocny trąbił, uderzono w dzwony, rozległo się wołanie:
„gore*, gore!”. gore – pali się
Wszyscy zerwali się ze snu strwożeni. Gore? Gdzie gore? Całe
miasto w ogniu! Dom sąsiada się pali!
Pani kupcowa tak się przestraszyła, że wyjęła z uszu co prędzej
kolczyki, aby schować je do kieszeni. Kupiec wybierał ważniejsze mantylka – dawna jedwabna
papiery, patenty i świadectwa; służąca ratowała jedwabną mantyl- pelerynka damska
kę*, którą za ostatnie zasługi* kupiła; każdy najdroższą rzecz prag- zasługi – tu: zapłata,
nął ocalić. wynagrodzenie za służbę
55