Page 12 - 881230_OTO_JA_KL_3_PODR_CZ-1_HUMA
P. 12

2



                                 Odwiedziłem mojego pradziadka Józefa, który ma już 87 lat!
      Wojtek spod Monte Cassino – być z kimś, to być dla kogoś
                                    W czasie II wojny światowej był żołnierzem 2. Korpusu

                                Polskiego, dowodzonego przez generała Władysława Andersa.
                                    Opowiedział mi historię, która wydarzyła się naprawdę.




                                                       Baczeh

             (...) We wgłębieniu wysokiej, stromej skały stał mały, może dziewięcioletni chło-

             piec tubylczy. (...)

                – Musi być bardzo głodny – powiedział żołnierz i kiwając ręką, zawołał
             głośno:

                – Hej, mały! Chodź tutaj, damy ci jeść.
                Chłopiec zrozumiał znaki i wziąwszy worek, który stał obok niego, zbliżył się

             do żołnierzy. (...) W worku (...) nagle coś wyraźnie poruszyło się i zapiszczało.
                – Ej, mały! Co tam masz? – zapytał jeden z żołnierzy. (...)

                – Baczeh – powiedział chłopiec, uśmiechając się.

                – Baczeh? Nie rozumiem. Lepiej pokaż, co tam jest.
                Po  rozwiązaniu  sznurka  żołnierze  zobaczyli  najpierw                  baczeh –

             czarny nosek, błyszczące oczka, sterczące uszka, a wreszcie               w języku farsi
             z worka wynurzyła się cała kosmata, brązowa mordka.                        – niemowlę,

                – Niedźwiadek! Mały miś! – zawołali żołnierze i jeden                      maluch
             z nich wyciągnął zwierzaka z worka.


                (...) Żołnierze zrozumieli, że „baczeh” po persku znaczy „niedźwiadek” (...).
                – Biedny sierotka – powiedział ze współczuciem jeden z żołnierzy. – Nic się
             nie martw, mały. Kupimy cię i zaopiekujemy się tobą.

                 Mówiąc to, wyjął z kieszeni dwa tumany, to jest perskie banknoty, i wręczył je
             chłopcu. (...) Żołnierze zajęli się karmieniem zwierzaka.

                (...) nie chciał jeść i wciąż piszczał. (...) Rozcieńczono więc gęste, skondenso-
             wane mleko ciepłą wodą i wlano do butelki, którą – zamiast korkiem – zatkano

             szmatką. W ten sposób zrobiono coś w rodzaju smoczka (...).  Niedźwiadkowi

             było obojętne, co jest w butelce. Siedząc w środku wielkiego samochodu ciężaro-
             wego, chwycił ją w obie łapki i pił, pił, aż prawie całą opróżnił. Potem przytulił

             się do siedzącego najbliżej żołnierza i nie wypuszczając butelki z łap, smacznie
             zasnął z głową opartą o jego kolana. (...)



          10
   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17