Page 54 - 881216_polski_pod_kl6_cz_1
P. 54

– Tak, Norbercie. Bardzo ci dziękuję. [...]
          W dole Rogaty Baron biegał wokół niczym kurczak bez głowy i wrzeszczał, ile sił w płucach.
          – Uciekać, komu życie miłe! Atakują nas! Kryć się! [...]
          – Niech rozpocznie się bitwa! – krzyknął [mag Randalf] głośno.
          – Norbercie, ty ruszaj pierwszy. Zuch z ciebie.
          [Ogr] Norbert wysunął się naprzód. Przelatywała właśnie krzywo skręcona szafa z dwiema różnymi
       gałkami do drzwi. Rozpadła się po ciosie namiotowego masztu.
          – Partacka robota – stwierdził mag, podnosząc jakąś śrubę.
          Margot uniosła się i zawisła opiekuńczo nad ogrem, który – wywijając zaimprowizowaną maczugą
       – ruszył na pomoc dwóm lokajom uwięzionym za basenikiem. Odparł kilka fal atakujących wieszaków.
          Lokaje wyszli z kryjówki i zaczęli wygrażać pięściami odstępującym szafom.
          – I nie wracajcie, bo oberwiecie jeszcze bardziej! – zawołał mniejszy z nich.
          Weronika pisnęła alarmująco.
          – Uwaga! Nadciąga nieprzyjacielskie umeblowanie! I to nie tylko szafy!
          – Ratunku! – wrzasnęli lokaje i skoczyli z powrotem pod basenik.
          – Tchórze – rzucił schowany za Norbertem Randalf. Norbert ruszył ku nadlatującym meblom –
       dwóm krzywo skręconym szafkom nocnym i dużej garderobie z nierównymi półkami.
          – Norbercie! – zawołał Randalf. – Wracaj!
















































                                        52
                                        52


   0717_881216_polski_kl6_cz_1_DRUK.indd   52                                                                 17.07.2019   20:09:06
   49   50   51   52   53   54   55   56   57   58   59