Page 75 - polski_podrecznik kl4_cz2
P. 75
Pewnego razu o poranku poszedł na brzeg morza. Ustawił stolik składany, umoczył złote pióro w srebr-
nym kałamarzu i zaczął pisać jakiś wiersz na różowym papierze.
Pisał i pisał, skrobał i skrobał, pocił się i pocił, sapał i sapał, aż wreszcie po nieludzkich trudach i mę-
kach ułożył wiersz następujący:
Morze – to nie rzeka, a ptak – to nie krowa!
Szczęśliwy, kto kocha rymowane słowa!
Rymuj mi się, rymuj, drogi mój wierszyku!
Stój w miejscu cierpliwie, składany stoliku!
Stoi stolik, stoi, zachwiewa się* nieco, zachwiewa się – chwieje się
Za stolikiem – morze, za morzem – Bóg wie co!
Napisawszy ten wiersz, wuj Tarabuk odczytał go głośno i zawołał:
– Piękny wiersz! Jaki prawdziwy początek! Morze – to nie rzeka, a ptak – to nie krowa! Któż zaprzeczy
prawdzie tych słów! I jaki trafny koniec! Za stolikiem morze – za morzem – Bóg wie co! Rzeczywiście, za mo-
rzem widać mgłę, a w tej mgle dal nieznaną. Jeden Bóg wie, co się w tej dali kryje. Dlatego też napisałem:
za morzem – Bóg wie co!
73