Page 21 - 881908_ODKRYWAM_SIEBIE_A_cz_2
P. 21

• Przygotowanie do nauki cwału bocznego.
           Dzieci z N. stoją w kole. Dosuwają nogę do nogi w bardzo wolnym tempie (za N.), na po-
           czątku nie odrywają nóg od ziemi. Podczas nauki cwału należy zmieniać kierunki porusza-
           nia, aby dzieci umiały poruszać się zarówno w lewą, jak i w prawą stronę. Ćwiczenia te nie
           trwają długo i są często powtarzane.
                                             III
           • Słuchanie opowiadania Joanny Papuzińskiej Jak nasza mama hodowała potwora.
           Tablica demonstracyjna nr 23.

             Siedzieliśmy przy kolacji, ale było
           jeszcze widno, bo to się stało w sierpniu.
             I nagle usłyszeliśmy jakieś łomo-
           ty i straszne wrzaski. A potem jakby
           słoniowy tętent. A potem złamał się
           płotek i do ogródka wpadł jakiś nie-
           znajomy zwierz, wielki prawie jak
           nasz dom. Podbiegł do ściany i przy-
           tulił się do niej, jakby chciał się ukryć.
           Swój ogromniasty,  żółwiowaty  łeb
           wsadził przez otwarte okno do   23
                                          23
           naszej kuchni i położył na stole.
           Trząsł się cały ze strachu. I miał się czego bać, bo za nim leciała gromada ludzi z kijami, drągami
           i kamieniami.
           – Smok! Smok! – wrzeszczeli oni.
           Wśród tych ludzi kręcił się także nasz pan od przyrody. Wyrywał im z rąk kije. Coś tłumaczył, ale
           mało kto go słuchał.
             – Mamo, to gad przedpotopowy? – wyszeptał nasz najstarszy brat.
             – Mamo, nie daj go zabić! – wrzasnął nasz najmłodszy brat.
           I wtedy nasza mama wybiegła na ganek. Okazało się, że kiedy potrzeba, nasza mama umie
           krzyczeć głośniej niż najpotężniejszy głośnik uliczny.
             – Łobuzy! – zawołała nasza mama. – Zabijać im się zachciało. Zrobił wam jakąś krzywdę czy
           co? Nie słyszeliście o ochronie przyrody? To też przyroda! Zostawcie go w spokoju! A zresztą to
           jest mój ogródek i proszę mi się tu nie kręcić!
           Wszyscy jakoś ucichli. Więc nasz pan od przyrody wysunął się z tłumu i powiedział tak:
             – Słuchajcie, ludzie! Takie zwierzęta jak to – gady przedpotopowe – żyły bardzo dawno temu
           na świecie. Nazywały się dinozaury. Żywiły się roślinami, nikomu nie robiły krzywdy. I bardzo
           dawno temu wszystkie wyginęły, teraz nie ma już ich wcale. Nie mam pojęcia, jakim cudem ten
           jeden znalazł się nagle w naszym mieście, ale skoro już jest, nie możemy pozwolić, żeby zginął.
           Tę sprawę muszą zbadać uczeni przyrodnicy. Żywy dinozaur! Taka okazja zdarza się raz na sto
           tysięcy lat! Zaraz idę zadzwonić w tej sprawie do Warszawy!
           I stało się tak, że kiedy pan skończył mówić, w ogródku nie było już prawie nikogo. Bo wszyscy
           się zawstydzili i poszli do domów. Pan pobiegł na pocztę do telefonu.
           A nasza mama już stała przy oknie w kuchni i karmiła dinozaura sałatą.
             – Biedaczku – mówiła do niego – jeszcze się trzęsiesz ze strachu! Nie bój się, nie damy cię
           skrzywdzić.
           A on zjadał sto siedemnastą główkę sałaty i łypał na mamę swoimi małymi poczciwymi oczkami.
           Mieszkał u nas przez trzy dni. Mama nazwała go Kubusiem. Był bardzo spokojny, tylko jadł
           okropnie dużo i gdyby nie to, że wszystkie dzieci z naszej ulicy znosiły dla niego trawę i gałęzie,
           szybko zabrakłoby dla niego jedzenia.
                                                                                   21
   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25   26