Page 15 - 883924_Nasza bajka metodyka B+ cz1_s1-119
P. 15
To jestem ja Wrzesień, tydzień 1
czą się ze sobą w zależności od liczby balonów na kartoniku – tworzą koła. Dźwięk bęben-
ka przenosi balony ponownie w różne strony.
• Ćwiczenie uspokajające.
Dzieci maszerują po obwodzie koła zgodnie z poleceniem N. – na palcach, z wysoko pod-
niesionymi rękami, na piętach, z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia.
II
Zajęcia 1. Słuchanie opowiadania Barbary Szelągowskiej Wakacyjne wspomnienia.
• Gdzie byłem na wakacjach? – swobodne rozmowy na temat minionych wakacji.
Pamiątki z wakacji przyniesione przez N.
Dzieci opowiadają o swoich wakacyjnych przygodach. N. zwraca uwagę na budowanie
dłuższych, logicznych wypowiedzi. Następnie dzieli się z dziećmi wrażeniami ze swoich
wakacji. Pokazuje swoje wakacyjne pamiątki. Prosi dzieci o przyniesienie do przedszkola
pamiątek z wakacji (np. pocztówek, kamyków, muszelek).
• Słuchanie opowiadania.
Wrześniowe słońce wyszło nagle zza chmury. Od razu zrobiło się jaśniej w sali Muchomorków.
Czwórka przyjaciół bawiła się klockami na dywanie.
– Ale przyjemnie! – rozmarzyła się Malwinka. – Jak byłam na wakacjach nad morzem, też
tak pięknie świeciło słońce. Zawsze rano wychodziłam na balkon i sprawdzałam, jaka jest po-
goda. Po śniadaniu chodziliśmy z rodzicami na plażę. Jak było ciepło, kąpałam się w morzu,
zbierałam muszelki, przyglądałam się mewom. A któregoś dnia razem z tatą zbudowałam chy-
ba największy na świecie zamek z piasku!
– Chciałbym go zobaczyć! – z podziwem w głosie powiedział Józio. – Myślisz, że nadal tam stoi?
– No nie… – westchnęła dziewczynka. – Niestety w nocy był sztorm, przyszła potężna fala
i zniszczyła nasz zamek. Chyba zbudowaliśmy go za blisko wody… ale tata obiecał mi, że jak
pojedziemy za rok nad Bałtyk, to zbudujemy jeszcze większe zamczysko! Naprawdę ogromne
i na pewno dalej od wody. Wtedy na pewno nic go nie zniszczy!
– A ja, jak byłam na Mazurach, też zbudowałam zamek z piasku – powiedziała Ola. – Ale
nasz nie był taki wielki. To dlatego, że mieliśmy mało czasu. Całe dnie pływaliśmy żaglówką po
jeziorach.
– I w nocy też? Nie baliście się ciemności? – zapytał zaciekawiony Józio.
– Nie – zaśmiała się Ola – co wieczór dobijaliśmy do brzegu. Pierwszej nocy to właśnie ja
wypatrzyłam niewielką zatoczkę, w której nocowaliśmy – dodała dumna z siebie dziewczyn-
ka. – Wcale nie było łatwo ją znaleźć, bo była mocno zarośnięta szuwarami! A tam było tak
cicho i pięknie… Innego dnia dopłynęliśmy do miejsca, gdzie można było palić ognisko. A jak
się pali ognisko, to koniecznie trzeba śpiewać! Tak powiedział mi wujek Antek. Wujek to nie
tylko śpiewał, ale i grał na gitarze. Na początku mój tata też śpiewał i to najgłośniej ze wszyst-
kich, ale dziadek mu powiedział, że jak komuś słoń nadepnął na ucho, to nie powinien tak się
drzeć. Najpierw się zdziwiłam, bo nie wiedziałam, o co chodzi z tym słoniem. W końcu ciocia mi
wytłumaczyła, że tak się mówi, jak ktoś fałszuje. Faktycznie tata strasznie fałszował, ale za to
potrafił najlepiej ze wszystkich piec ziemniaki w ognisku. Mniam, mniam! Palce lizać! Józiu, a ty
co robiłeś w wakacje? Też się kąpałeś w jeziorze?
– Nie. Ja wolę jeździć w góry. Kiedyś będę ratownikiem górskim!
– A co takiego robi ratownik górski? – dopytywała się Malwinka.
– Jakby ci to wytłumaczyć… – zastanowił się chłopiec i podrapał się po gęstej czuprynie. –
Widzisz, to ktoś taki, kto pomaga innym, gdy coś im się stanie. Jak szliśmy szlakiem, widziałem,
jak ratownicy udzielali pomocy pewnemu panu, który potknął się i coś zrobił sobie w nogę. Mu-
sieli wziąć go na nosze i znieść na dół. To było wtedy, gdy z rodzicami wchodziłem na Kasprowy
13