Page 117 - 882440_OS lifting BB+ cz3
P. 117
– Zgoda – powiedział młynarczyk i uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby – a miał je zdro-
we i ładne, oczy zaś niebieskie. Jednym słowem, był to nie tylko zacny, ale i przystojny chłopak.
Kot dostał od młynarczyka wszystko, o co prosił. I worek, i buty. Worek napchał otrębami i za-
wiesił sobie na szyi, buty wzuł i ruszył na łowy pod las, gdzie spotkać można było mnóstwo zajęcy.
Pod lasem kot wyciągnął się jak nieżywy, rozsunął worek i czyhał, aż zbliży się do niego ja-
kiś łatwowierny zajączek. Nie czekał długo: wkrótce młody zajączek dobrał się do worka, a kot
łaps – zaciągnął worek, schwytał zajączka i ruszył z nim do królewskiego zamku, dokąd było
całkiem blisko.
– Proszę o posłuchanie – powiedział do królewskiej warty i podkręcił wąsa... To się spodobało
wartującym wojakom i poprowadzili go do króla.
Kot ukłonił się po wojskowemu i powiada:
– Oto, Królewski Majestacie – tłusty zając z hodowli mojego pana. Niech Królewski Majestat
przyjmie go łaskawie w darze.
– Dziękuję – powiedział król, który był wielkim smakoszem. – A jak się twój pan nazywa?
– Jaśnie Wielmożny Pan Szaraban – zblagował kot na poczekaniu.
– Pokłońże się, kocie, Jaśnie Wielmożnemu Panu Szarabanowi i powiedz mu, że bardzo mnie
swoim darem ucieszył.
Kot ukłonił się jeszcze raz i zawrócił do młyna, ale nic o tym wszystkim nie powiedział swemu
panu. Wkrótce potem kot ze swym workiem ukrył się w zbożu. Gdy do worka wpadły mu dwie
kuropatwy, schwytał je obie naraz i zaniósł królowi.
– Mniam, mniam – mlasnął król językiem na widok kuropatw... – Podziękuj, kocie, za ten dar
twemu panu, Jaśnie Wielmożnemu Panu Szarabanowi...
I tak przez dwa–trzy miesiące przynosił królowi coraz to inną sztukę zwierzyny... ale swojemu
Znajdź utwór
panu nie mówił o tym ani słowa. Pod koniec trzeciego miesiąca spotkał na zamku córkę króla,
we własnych zasobach
prześliczną panienkę.
– Byłaby to w sam raz żona dla mojego pana – mruknął kot...
– Kot w butach! – wykrzyknęła zdumiona królewna. – Co za dziwo! Jeszczem czegoś takiego
nie widziała!
– Coś takiego można spotkać tylko koło młyna, ale szanowna królewna nigdy tak daleko nie
chodzi na spacer.
– Muszę się tam wybrać jutro! Namówię mego królewskiego tatę, żebyśmy pojechali pod
młyn karetą... A więc do jutra, kocie w butach! – zawołała królewna...
– Do jutra! – ukłonił się kot i popędził do młynarczyka.
– Ej, panie, panie! Posłuchaj mojej rady, a wkrótce pięknie się twój los ustali.
– Jakiej rady? – zapytał młynarczyk.
– Idź jutro wykąpać się w rzece, w miejscu, które ci wskażę.
– To mogę zrobić. Kąpiel każdemu zawsze się przyda – powiedział młynarczyk...
Nazajutrz młynarczyk poszedł się kąpać w rzece, w miejscu, które mu kot wskazał, i pływał
sobie, wesoło podśpiewując. Tymczasem hultaj kot schował mu cichcem ubranie pod kamień,
a sam wybiegł na drogę prowadzącą od zamku do młyna i wypatrywał królewskiej karety.
Właśnie toczyła się w te strony... Kot dał susa, stanął na drodze... i wrzasnął:
– Ratunku! Ratunku! – mój pan, Jaśnie Wielmożny Pan Szaraban, tonie!
– Ach! Ach! Gdzie? – krzyknęła królewna... .
Młynarczyk zdziwił się bardzo, gdy go siłą wyciągnięto z wody i przebrano w piękny mundur,
bo nikt nie mógł znaleźć jego ubrania... Po czym wszyscy podeszli do królewskiej karocy, do
której król zaprosił Jaśnie Wielmożnego Pana Szarabana, dziękując mu bez ustanku za zające
i kuropatwy, tak że zdumiony młynarczyk nie mógł przyjść do słowa. Zwłaszcza że onieśmielała
go obecność pięknej królewny, która patrzyła na niego życzliwym wzrokiem.
115