Page 91 - 881216_polski_pod_kl6_cz_1
P. 91

Gwiazdor wyglądał na lekko stropionego, kiedy wpuszczał w cze­
          luście pustego wora dwa małe kartoniki.
            – Chodźmy więc – powiedział i ruszyli długim korytarzem, obija­
          jąc się o stare szafy, rower i różową wanienkę.
            Cicha  melodia,  płynąca  z  magnetofonu,  doprowadziła  ich  do
          celu. W pokoju na lewo ujrzeli najpierw gęstą, niedużą choinkę, ob­
          wieszoną czerwonymi jabłuszkami i zabawkami z papieru, a dopiero
          potem – ułożonego w pościeli na tapczanie chłopczyka, może sied­
          mioletniego. Był blady jak wosk, a na głowie miał gruby opatrunek.
            – Dopiero wyszedł ze szpitala – szepnęła za plecami Elki kobieta.
          – Puścili mi go na święta.
            – Cześć, Piotrek! – zawołał wesoło Gwiazdor, podchodząc do łóż­
          ka. – No, jak tam zdrówko? Jak się czujesz?
            Chłopiec poruszył ręką, podniósł na niego oczy i spróbował się
          uśmiechnąć.
            – Średnio... – powiedział słabym głosem.
            Tomkowi  tak  jakoś  nagle  zabrakło  konceptu ,  że  umilkł,  a  po         2   koncept – pomysł
                                                            2
          chwili nagle usiadł na krześle przy łóżku.
            – Hm – powiedział. – Dzielny byłeś w szpitalu, co?
            – Tak – szepnął Piotruś, a usta mu się wygięły w podkówkę.
            – Od razu widać – oświadczył Gwiazdor. – Po oczach. Lubię ta­
          kich dzielnych facetów jak ty. Zasługują na naprawdę fajne prezenty.
          Powiedz mi, Piotrek, o czym ty marzyłeś?
            – Ja? – szepnął chłopczyk. – Żeby już wrócić do mamy.
            Gwiazdor umilkł gwałtownie, po czym chrząknął.
            – Ale... poza tym?
            – Poza tym? Żeby mój tata żył.
            – Myślałem... – powiedział Tomek i urwał. – Myślałem o prezen­
          tach. To znaczy... pytałem, o jakich prezentach marzyłeś.
            – A! O prezentach. To ja marzyłem o samochodziku matchbox.
          I o klockach lego. I chciałbym też spróbować, jak smakuje taka wiel­
          ka, wielka, wielka czekolada z winogronami na obrazku.
            – Jasne – rzekł Gwiazdor i zakasłał. – Tak, tak. Słuchaj, Piotrek.
          Oczywiście tam, u nas... w górze... wiadomo o wszystkich marze­
          niach dzieci. Tylko rozumiesz, stary... i u nas jest krucho.
            – Rozumiem – przytaknął Piotruś.
            – Tak, że tego... – Tomek zapuścił długą rękę w pustą czeluść
          worka. – Kryzys , Piotrze. Kryzys. Wiesz, co to jest?                          3   kryzys – tu: ciężkie czasy, bieda
                          3
            – Wiem. Kryzys to jest to... co jest.
            – Otóż właśnie. Świetnie to ująłeś, człowieku – zaśmiał się tubal­
          nie  Gwiazdor, po czym, pogwizdując, zaczął gmerać w worku.                    4   tubalnie – głośno, donośnie
             4

                                                                                  89



   0717_881216_polski_kl6_cz_1_DRUK.indd   89                                                                 17.07.2019   20:09:19
   86   87   88   89   90   91   92   93   94   95   96